Antypeerel Antypeerel
799
BLOG

Zastępca Ławrowa na Polskę

Antypeerel Antypeerel Polityka Obserwuj notkę 2

Reakcja rządu na kłamstwa raportu MAK każe wziąć pod lupę głównych rozgrywających w nadwiślańskim kondominium. Ciekawy trop wskazał swego czasu Aleksander Gudzowaty, twierdząc że w ławach rządowych zasiada „Wysokoje Lico”, rosyjski agent wpływu. Właściciel „Bartimpexu” oskarżył go publicznie w październiku 2009 r. o kolaborację z obcym państwem przeciwko bezpieczeństwu energetycznemu Polski. Nie ujawnił personaliów, twierdząc, że „rozwiązanie jest prościutkie”. Tłem tych wypowiedzi był niebywały w stosunkach pomiędzy niepodległymi państwami publiczny atak premiera Putina na firmę gospodarzy jego gdańskiej wizyty 1 września 2009 r., stojącą na drodze "Gazpromowi" w podporządkowaniu sobie Polski.  Gudzowaty wezwał premiera i podległe mu służby specjalne do wyjaśnienia sprawy. Bez rezultatu. Tusk milczał. Ale przecież chodziło o Rosję, o Putina, więc podskoczyć nie mógł. Co najwyżej przed rosyjskim premierem uklęknąć. Walka o dywersyfikację dostaw energii i uniezależnienie się od Rosji była priorytetem prezydenta i rządu PiS.Za Kaczyńskiego tego porozumienia nie mogli popisać, on chciał w ogóle zrezygnować z rosyjskiego gazu i kupować norweski.Teraz, chwała Bogu, sytuacja się uspokoiła.

Przypadek Gudzowatego dotyczy wyłącznie energetyki, ale obecność politycznych agentów wpływu dotyczy także innych sektorów państwowych. W tym MSZ, ciągłej, mimo krótkotrwałego przewietrzenia przez PiS, przechowalni układu nomenklaturowo-agenturalnego, awansowanego przez Sikorskiego.

Janusz Kurtyka do grobu zabrał tajemnicę zbioru zastrzeżonego IPN, w którym znajdowały się informacje na temat Radosława Sikorskiego. Lech Kaczyński przeciwny był nominacji Sikorskiego na szefa dyplomacji w rządzie Tuska, i według nieoficjalnych informacji trop prowadził właśnie do zawartości dokumentów znajdujących się w IPN. Nie znam ich treści, ale znam priorytety w polityce zagranicznej Lecha Kaczyńskiego: uniezależnienie się energetyczne od Rosji, uczynienie z Polski silnego gracza w Unii Europejskiej wobec Kremla, silny kurs pronatowski i proamerykański, otoczenie Rosji kordonem sanitarnym, składającym się m.in. z Litwy (stąd zaangażowanie Orlenu w Możejki, spacyfikowane metodami terrorystycznymi przez rząd rosyjski), Gruzji (stąd sformowanie międzynarodowej akcji poparcia dla prezydenta Saakaszwilego broniącego państwa przez najazdem armii rosyjskiej). Tak więc leitmotivem polityki Lecha Kaczyńskiego było wyrwanie Polski z orbity wpływów Kremla. Prezydent doskonale zdawał sobie sprawę z istoty polityki Rosji: jej neoimperializmu, zakusów na przywrócenie strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Nie był jedynie teoretykiem, lecz wiedział jak się temu przeciwstawić: Kreml szanuje jedynie tego przeciwnika, który twardo potrafi stawiać na swoim. Stąd brały się ataki i z Mokwy i z Berlina i zsowietyzowanej Unii Europejskiej idącej na gospodarczym pasku Putina.  Można więc przypuszczać, że zastrzeżenia co do nominacji Sikorskiego dotyczyły spraw rosyjskich, mających być może początek w czasach okupacji Afganistanu przez Armię Czerwoną.

Prosowietyzm obecnej ekipy, w tym MSZ, widać jak na dłoni przy instalację tarczy w Polsce. Jak ujawnił  Witold Waszczykowski były główny negocjator z Amerykanami w sprawie tarczy antyrakietowej (odwołany 11 sierpnia 2008 r. ze wszystkich stanowisk w MSZ przez Tuska) instalacja tarczy w Polsce była możliwa, jednak rząd Tuska przez pół roku zwlekał z powrotem do negocjacji na ten temat, a po przyjęciu przez Waszczykowskiego porozumienia wpierw nie chciał go podpisać, a potem – już po podpisaniu - ratyfikować. Uniemożliwiono w ten sposób  sfinalizowanie sprawy przed odejściem administracji Busha. 

Jak się jednak wydaje istotą nie była chęć obecnej ekipy zatarcia śladów po polityce Lecha Kaczyńskiego. Nie można za przypadkowe uznać propozycji wysuwanych w 2008 r. przez Sikorskiego a dotyczących udostępnienia ewentualnych baz amerykańskich inspektorom rosyjskim. I nie chodziło tu jedynie o normalne inspekcje – Sikorski zaproponował objęcie baz stałym monitoringiem kamer przemysłowych z którego korzystaliby Rosjanie.  Czy można także uznać za przypadek przywrócenie Tomasza Turowskiego do Ministerstwa Spraw Zagranicznych 14 lutego 2010 r.,  trzy dni po tym jak zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. Od 15 lutego Turowski pełnił funkcję kierownika wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie, zajmując się organizowaniem wizyty Lecha Kaczyńskiego. Rzecz ciekawa, że Turowski, wysoki agent peerelowskich specsłużb, 13 maja 1981 r. był na placu św. Piotra podczas zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II, a 10 kwietnia – na lotnisku w Smoleńsku zachowywał się według relacji świadków co najmniej dwuznacznie, wydając rozkazy konfiskowania dziennikarzom materiałów dziennikarskich.  Trudno przypuszczać, by Sikorski nie wiedział o przeszłości Turowskiego, zatrudniając go w trybie nagłym w MSZ – na korzyść Turowskiego miało przemawiać poparcie jego osoby przez Bronisława Komorowskiego.  
 
Kolejny raz wyraz swoim preferencjom Sikorski daje wyraz kilkanaście minut po katastrofie smoleńskiej. W rozmowie telefonicznej z Jarosławem Kaczyńskim, informując go o tragedii, jako przyczynę podaje błąd pilotów. To samo powie niedługo potem MAK i Rosja.
To jedynie niektóre tylko odsłony nadwiślańskiego kondominium, dla którego zielone światło zapaliło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Warszawski wykład ministra spraw zagranicznych FR Siergieja Ławrowa, zaproszonego przez Sikorskiego i pouczającego polskich ambasadorów w jaki sposób mają prowadzić politykę zagraniczną, czy łajanie przez rosyjskiego szefa dyplomacji polskiego premiera na okoliczność sposobu wypowiadania się o raporcie MAK są same w sobie komentarzem.
Antypeerel
O mnie Antypeerel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka